poniedziałek, 25 czerwca 2007

Początek programu JLCP

Dzisiejszym dniem rozpocząłem swoje uczestnictwo w JLCP. Wszystko zaczęło się od porannego testu, na podstawie którego mają przydzielić nas do odpowiednich grup. Nie powiem, lekko nie było - poziom trudności wzrastał wraz z kolejnymi pytaniami. A test składał się z części pisemnej (gramatyka, słownictwo i kanji) oraz rozmowy. To drugie nawet dobrze mi poszło (przynajmniej mam takie wrażenie ;P ). Była to bardzo miła i przyjemna konwersacja z dwiema nauczycielkami, na której padły standardowe pytania - skąd jestem, co studiuję, dlaczego chcę się uczyć języka, co mi się podoba w Japonii, itp. Wyniki będę znał jutro rano przed samymi zajęciami. Po teście mieliśmy czas na lunch. Po drodze odwiedziłem pobliską świątynie shintoistyczną. Wraz z Pierrem udaliśmy się na małe zakupy - to on miał dziś przygotować posiłek. I muszę przyznać - bardzo smacznie mu to wyszło (wołowina z ryżem, tofu, porem i shirataki). Niestety mam zdjęcie z przygotowywania lunchu, gdyż chwilę później siadły mi baterie... Później odbyło się spotkanie z kadrę akademicką, która nas przywitała. Następnie miała miejsce mała imprezka powitalna na terenie kampusu. Wtedy to miałem okazję wykazać się swoją znajomością języka japońskiego, gdyż rozmawiałem z kilkoma Japończykami (głównie Japonkami ;) ). I muszę przyznać, że nawet dobrze mi szło ;) W pewnym momencie podeszła do mnie starsza pani. Rozmowę zaczęła od pytania czy to ja jestem tym studentem z Uniwersytetu Warszawskiego. Kiedy usłyszała pozytywną odpowiedź przedstawiła się (była z kadry akademickiej) i wręczyła mi swoją wizytówkę (moja pierwsza japońska wizytówka ;P ). Potem padły z jej strony standardowe pytania, na które skrzętnie odpowiadałem. Potem pochwaliła się, że była jakiś czas temu w Polsce i zwiedziła Warszawę, Kraków, Wieliczkę i Bytom. Po zakończeniu imprezki przenieśliśmy się do naszego akademika, gdzie nastąpił ciąg dalszy integracji ze studentami uniwerku. Oczywiście alkoholu nie przewidziano ;P Ogólnie rzecz biorąc - miły dzień spędzony dość aktywnie (pod względem językowym ;) ). A od jutra zaczynam zajęcia. Ciekawe jakie one będą...











Zdjęcie nr 1: Marcel, ja i Ayako; zdjęcie nr 2: ja, Louis, Mika i Ayako. Wybaczcie tylko za jakość tych zdjęć, ale były robione bez lampy - stąd widać najmniejsze poruszenie.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Tofu...fuu