Lekcja kaligrafii i nocny wypad
Wczoraj po porannych zajęciach miałem przyjemność uczestniczyć w zajęciach z kaligrafii. Po raz pierwszy miałem przyjemność uczestniczyć w takich zajęciach. I mówiąc krótko - było fajnie ;) Na początku kanji wychodziło mi dość koślawe, gdyż wcześniej nigdy nie trzymałem pędzla do kaligrafii. A takim pędzlem maluje się zupełnie inaczej. Przede wszystkim trzeba go trzymać prostopadle do kartki. Trochę trudno jest się przestawić na taki styl malowania, ale po jakimś czasie człowiek się przestawia i co raz lepiej wychodzi malowanie. Podczas godzinnych zajęć namalowałem chyba ze 20 znaków. Pod koniec sensei powiedziała, by wybrać jedno najlepsze kanji i dać jej. Jak się później dowiedziałem dostaniemy je później z powrotem w oprawionej formie. Dodatkowo zatrzymałem dla siebie trzy inne kartki, na których namalowałem chyba najładniejsze znaki. Na zdjęciach możecie popodziwiać te małe dzieła sztuki ;P Dla tego kto zgadnie co dany znak znaczy przewidziana jest nagroda ;)
Wieczorem zaś wraz z Marcelem postanowiliśmy się wybrać nad pobliską rzekę by wypić sobie po piwku (w akademiku niestety nie można tego zrobić - przynajmniej oficjalnie ;P ). Po drodze spotkaliśmy jego znajome (Niemki), które przyłączyły się do nas. Rozmawialiśmy praktycznie o wszystkim co związane jest z Japonią - o tym co nam się tu podoba, a co nie (jednoznacznie stwierdziliśmy, że tutejsi zniewieściali mężczyźni są be! ;P ). I tak zleciały nam 3 godziny... Kiedy już praktycznie zbieraliśmy się do domu podeszło do nas ze czterech lekko podchmielonych Japończyków. W Polsce takie spotkanie niekoniecznie mogłoby się skończyć w miły sposób. Tu zaś jest zupełnie inaczej. Zaczęli z nami rozmawiać - pytali się czy jesteśmy z USA, jak tu nam się podoba, itp. Oczywiście nie obyło się bez pomylenia Polski z Holandią (Polska to po japońsku Porando, co brzmi prawie jak Horando czyli Holandia) ;) W końcu zaproponowali nam byśmy się do nich przyłączyli i wypili japoński gin. Grzecznie odmówiliśmy i udaliśmy się w stronę domu. Co się rzuca w oczy podczas takiego nocnego spaceru? Cisza i spokój. I to poczucie bezpieczeństwa. Rozmawiałem o tym z Marcelem, który potwierdził że rzeczywiście Japonia jest bezpiecznym krajem. Jeżeli spotka się po drodze grupę podchmielonych Japończyków nie ma co się ich obawiać - są wtedy bardziej otwarci i chętni na rozmowę z gaijinem. Agresja jest im wręcz obca. I to mi się w tym kraju podoba ;)