piątek, 6 lipca 2007

Tydzień kultury

Ostatnimi czasy mam mało czasu by poświęcić na codzienne pisanie, tak więc z przykrością muszę poinformować, że kolejne notki będę umieszczał w odstępach kilkudniowych. Co nie znaczy, że nie będę się starał robić to jak najczęściej ;)
Wtorkowe popołudnie upłynęło pod znakiem kabuki - czyli tradycyjnego teatru japońskiego. Mieliśmy przyjemność uczestniczyć w programie, który wprowadza uczniów szkół japońskich jak i gaijinów w świat kabuki. Tu mała uwaga - oprócz nas była jeszcze spora grupa uczniów z japońskich szkół podstawowych i gimnazjów. Stoimy sobie grzecznie w pobliżu wejścia do teatru i nagle dobiegają nas podekscytowane głosy. Patrzymy, a koło nas nastąpiło spore zamieszanie. Okazało się, że to Koreanki postanowiły zrobić sobie zdjęcie z uczniakami. Przez chwilę obserwujemy to małe przedstawienie, po czym wraz z Jamesem i Bradenem dochodzimy do wniosku, że my lepiej nie będziemy odstawiali takich akcji, bo jeszcze wywołamy zamieszki ;P
Pierwsze pół godziny przedstawienia to pokazanie przez jednego z aktorów na czym polega kabuki, pokazaniu każdego elementu sceny i przedstawienie symboliki. Niestety, żadnych zdjęć nie udało mi się zrobić, gdyż ochrona bardzo dobrze pilnowała ;P Po 20 minutowej przerwie, podczas której zbudowano imponującą scenografię na obrotowej scenie (dom, ogród oraz fragment wybrzeża rzeki), nadszedł czas na sztukę. Opowiadała ona o miłosnym trójkącie pomiędzy córką właściciela lombardu, pracownika lombardu oraz dziewczyny z rodzimej wioski tego pracownika. Mówiąc szczerze jakoś wybitnie nie przypadła mi ta sztuka do gustu (specyficzna narracja jak i dialogi - aktorzy prawie jakby śpiewali), ale nie uważam ten czas za stracony. Przynajmniej osobiście doświadczyłem kabuki ;)
Czwartek zaś to wycieczka do skansenu. Jak się okazało, leży ona praktycznie w sąsiedztwie mojego uniwerku. Przekraczając główną bramę wchodzi się do zupełnie innej Japonii... W mgnieniu oka wkracza się do XVIII wiecznej wioski japońskiej. Panuje tu cisza i spokój. Nie słychać żadnych samochodów, ani pociągów. Po prostu magiczna kraina. Narobiłem mnóstwo zdjęć (część z nich do obejrzenia jest w albumie), ale nadal czuję niedosyt. Planuję się wybrać tam jeszcze w któryś weekend nawet na cały dzień, aby móc wszystko na spokojnie zobaczyć i porobić jeszcze więcej zdjęć ;) Choć mimo wszystko fotki nie oddają magii tego miejsca. A szkoda... Po skansenie zaś udaliśmy się do muzeum-galerii japońskiego artysty awangardowego Taro Okamoto. Muszę przyznać, że kilka jego rzeźb i obrazów zaciekawiło mnie ;)
To tyle jeżeli chodzi o ten tydzień. Przede mną jeszcze weekend, który spędzę u rodziny japońskiej. Mam nadzieję, że go przeżyję ;P A w poniedziałek - wycieczka do Muzeum Ghibli!

P.S. W albumie pojawiły się nowe zdjęcia.

2 komentarze:

Unknown pisze...

Super! Bardzo chciałabym tam być - mam na mysli skansen-bo zdjęcia faktycznie nie oddają tej atmosfery.Może kiedyś spełni się i moje marzenie?

Anonimowy pisze...

Ja również chętnie bym się tam znalazła... Rób jak najwięcej zdjęć, będziemy oglądać po powrocie a wraz z Twoimi opowieściami może uda nam się choć w małym stopniu poczuć atmosferę tego miejsca.